Moja podróż z Vuko po Midgaardzie - „Pan Lodowego Ogrodu" Księga I
Kto by pomyślał, że połączenie sci-fi i fantastyki tak przypadnie mi do gustu. Losy Vuko pochłonęły mnie od pierwszych stron i przez prawie całą historię pytałam w myślach „no i co ty teraz zrobisz Drakkainen?” Jeśli miałabym napisać w kilku słowach, co mnie tak przyciągało do PLO to byłaby to zwykła ciekawość głównego bohatera (jaką decyzję podejmie? Jakie będą jej konsekwencje?). Bo przyznam się Wam, że Vuko przez prawie całą książkę był mi obojętny. Nie czułam do niego ani sympatii, ani złości, ani mu kibicowałam i ani mu nie sprzyjałam. Byłam raczej ciekawskim obserwatorem jego poczynań. Miałam taką uczuciową pustynię aż do ostatniego rozdziału, a kiedy w końcu zaczęłam go lubić i trzymać jego stronę musiałam przeczytać te straszne słowa: „Koniec tomu pierwszego”.
Pierwsza księga Pana Lodowego Ogrodu była dla mnie niezwykłą, często straszną, ale przede wszystkim wciągającą podróżą po Midgaardzie. Jej zakończenie dostarczyło mi więcej pytań niż odpowiedzi a że losy Vuko od teraz nie są mi obojętne, odliczam godziny do pojawienia się nowego wydania drugiego tomu PLO.
Komentarze
Prześlij komentarz